Perspektywa Draco
Wszedłem do sali przygotowany na pretensje ze strony Snape'a, może gdybym był na pierwszym roku ruszyłoby mnie to ale teraz...szczerze mówiąc niewiele obchodzi mnie on, ta szkoła i ci ludzie, zająłem miejsce obok Pottera przeszywając go morderczym wzrokiem, odwzajemnił spojrzenie odsuwając się na drugi koniec ławki.
-Draco Lucius Malfoy!-drgnąłem lekko na dźwięk swojego pełnego imienia, podniosłem wzrok napotykając bezlitosne oczy Snape'a...zaczyna się.
-Słucham panie profesorze-wycedziłem przez zęby powstrzymując się żeby nie splunąć mu prosto w twarz.
-Jeśli myślisz ,że spóźnienie ujdzie ci na sucho to się grubo mylisz-uderzył ręką o moją ławkę powodując ,że Potter z drugiego końca podskoczył wyrywając się z zamyślenia, uśmiechnąłem się pod nosem-Za karę -10 punktów dla Slytherin, następnym razem nie będę taki łaskawy więc na przyszłość synchronizuj zegarek-odwrócił się i zajął miejsce przy biurku, przeleciał wzrokiem po klasie po czym zaczął opowiadać o jakiś bzdurach ,które niewiele mnie interesowały.
-Dobrze więc...dziś zrobimy...a przynajmniej SPRÓBUJEMY zrobić Wywar Tojadowy...jak wszyscy zapewne wiecie, albo większość z was, to znaczy...mam taką nadzieję wie ,że wywar ten jest przydatny dla osób zarażonych wilkołactwem oraz...ktoś odpowie?-spenetrowałem wzrokiem całą klasę jednak nikt nie podniósł ręki, powróciłem do mojego dotychczasowego zajęcia czyli podcinania nóg od krzesła Pottera.
-Jak również likantropią profesorze!-za moimi plecami rozległ się wkurzający, wysoki głos Kenneth, odwróciłem się w jej stronę na co lekko się skuliła i zarumieniła w swojej ławce, nie mogłem powstrzymać chichotu.
-Bardzo dobrze panno Kenneth, dobrze ,że chociaż ktoś tu uważa-wstał z miejsca przechodząc pomiędzy ławkami badając każdego wzrokiem, zatrzymał się na Szlamie, to znaczy Grangerównie, spojrzałem na nią z wyższością na co posłała mi nienawistne spojrzenie i odwróciła się w stronę Snape'a z maślanymi oczami jak jakiś pupilek gotowy na każdą jego komendę i skinienie.
-Panno Granger?-przyjrzał jej się uważnie badając ją wzrokiem od góry do dołu, uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
-Tak? Słucham profesorze-złożyła ręce na ławce przestając się bawić pstryczkiem od długopisu
-Może pokażesz reszcie tych wyrzutków jak POPRAWNIE wykonać Wywar Tojadowy-spojrzał na nią z nadzieją i determinacją, Szlama bez zastanowienia wstała i udała się do biurka na ,którym leżały składniki i fiolki,cała klasa odwróciła się w jej stronę, po chwili usłyszałem głos Weasleya, to znaczy...zdrajcy krwi.
-Hermiona dasz radę!-rudzielec wyszeptał ale na tyle głośno aby napotkać groźne spojrzenie Snape'a, na ten widok skulił się i zaczął bawić pstryczkiem od długopisu tak jak Szlama przed chwilą.
-Więc...na początek musimy dodać tojad-wsypała do fiolki proszek mieszając go dokładnie i sunąc wzrokiem po całej klasie, jej wzrok zatrzymał się na profesorze ,który tylko skinął głową na znak ,że ma kontynuować.-Następnie dodajemy cukier-wsypała go do fiolki
-Zaczekaj! Nie możesz! Stój!-Krzyknął Snape ale za późno, w sali wybuchł dym powodując ,że wszyscy zaczęliśmy się dusić.-Otworzyć okna!-Rozdarł się otwierając najbliższe okno ,które znajdowało się w zasięgu jego ręki, mimo otwarcia wszystkich okien w sali dym zdawał się dalej rozprzestrzeniać-Wszyscy wyjść z sali! WYJŚĆ Z SALI!-wybiegliśmy z sali zaniepokojeni i zdezorientowani, po chwili z kłębów dymu wyłonił się zdyszany i czerwony Snape-WSZYSCY OBLALIŚCIE! -20 PUNKTÓW DLA KAŻDEGO Z WASZYCH DOMÓW! MAM DOSYĆ PRACY Z NIEUDACZNIKAMI!-wykrzyknął biegnąc w stronę dziedzińca szkoły,taaa to typowy dzień w Hogwarcie, zaśmiałem się pod nosem kierując się na stołówkę.
Perspektywa Ciri
-Koniku...ale...ale jak?-mój głos zdawał się drżeć coraz bardziej,zbliżył się do mnie liżąc po twarzy,zaśmiałam się cicho opanując drżenie mojego głosu-Co ty tu robisz?
-Przybyłem ci pomóc Jaskółko-zarzucił swoją grzywą przywołując koło siebie malutkie świetliki.spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Pomóc mi? W niby czym? Dziki Gon został pokonany...jestem bezpieczna-przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę czując na sobie wzrok Konika.
-Gwiazdooka-westchnął odsuwając się ode mnie-wiem o twoich snach, wiem ,że jesteś zagubiona, i wiem ,że potrzebujesz pomocy.
-Koniku...ale ja nie wiem co robić-mój głos wyrażał gniew i bezsilność, uśmiechnął się do mnie odsłaniając śnieżnobiałe zęby.
-Po co tu jestem Cirillo...zabiorę cię gdzieś...gdzieś gdzie jest zupełnie inny świat, będziesz musiała się go nauczyć Jaskółko...a on nauczy się ciebie.
-Mówisz o...przyszlości?-spytałam niepewnie zmniejszając dystans między nami. zarżał przeciągle na tak
-Wejdź na mój grzbiet Pani Światów, zabiorę cię do nowego świata.-zbliżyłam się do niego gdy nagle przypomniałam się ,że nie jestem sama. odwróciłam się w stronę Triss i Geralta ,którzy przyglądali się mi ze smutnym uśmiechem, podbiegłam do nich tuląc oboje, przytulili mnie mocno jakby nie chcieli dać mi odejść, pierwsza odezwała się Triss.
-Uważaj na siebie siostrzyczko-wyszeptała przez łzy-uśmiechnęłam się do niej ciepło i zwróciłam do Geralta, kiedy moje oczy napotkały jego poczułam ,że płaczę-osłonił mnie jakby chciał spróbować ochronić mnie przed wszystkim złem ,które mogę spotkać na swojej drodze
-Ciri...wróć w jednym kawałku-posłałam im ostatnie spojrzenie zanim wskoczyłam na grzbiet Konika.
-Jedźmy Koniku!-krzyknęłam przygotowując się do galopu i teleportacji, zaczęło pochłaniać nas zielone światło ,które układało się w jakiegoś rodzaju fale.
-Pomyśl o przyszłości Gwiazdooka! Poczuj ją! Pomyśl jakby to był twój Azyl!-zarżał Konik, jego głos odbił się echem od fal powodując ,że się zawahałam.
-Zabierz mnie tam!-wykrzyknęłam z mocą,mój głos rozdarł się na całą Temerię powodując teleportację przez światy,przeskoczyłam w magiczny wir by po chwili stracić świadomość, widziałam tylko ciemność, czyżby mi się nie udało? To koniec? Z rozpaczy wyrwał mnie głos Konika.
-Udało ci się Gwiazdooka, jesteśmy w przyszłości-rozejrzałam się dookoła widząc wielki zamek z chorągwiami, najbardziej przykuł moją uwagę wąż i...gryf? A może to lew?Poczułam na sobie wzrok kilkudziesięciu par oczu-złapałam za wodzę Konika zmuszając go do stania.
- Koniku...Gdzie jesteśmy?-Kiedy zaczęłam mówić zobaczyłam ,że ci ludzie zaczęli coś szeptać do siebie, pewnie pomyśleli ,że jestem szalona.
-Witaj w przyszłości Gwiazdooka.